piątek, 23 września 2016

25. "Tartufo"

- Smakowało państwu? – spytał kelner, uśmiechając się sympatycznie.
- Bardzo dobre – odpowiedział Peter Wilson.
- Przepyszne – dodała Penelope Hoff.
- Masz jeszcze na coś ochotę? – spytał Peter.
- Nie, dziękuję.
- Poproszę o rachunek.
- Świetne miejsce – powiedział Peter, gdy on i Penelope wyszli z restauracji. – Nie byłem tu wcześniej. Wpadniemy w przyszłym tygodniu? – Peter spojrzał na Penelope zachęcająco.
- Z przyjemnością – odpowiedziała Penelope, a po chwili dodała. – Wiesz, trochę się obawiałam, gdy zaproponowałeś "Tartufo", bo byłam tu już kiedyś i jedzenie było okropne. Ale to, co dzisiaj zaserwowali, to najwyższa klasa.
- Widocznie mają nowego kucharza.

XXX

- Dzień dobry, Sir. Widziałem pana wczoraj. Bardzo dobry wybór – posterunkowy White mrugnął porozumiewawczo, gdy wszedł rano do gabinetu nadinspektora Wilsona.
- Cześć, White. Faktycznie, świetnie się spisuje.
- Jakbym tak o żonce powiedział, to bym do roboty z podbitym okiem przyszedł.
- Ja mówię o moim nowym samochodzie. A wy o czym, White?
- O pannie Hoff, oczywiście. Jest prawie tak samo mądra jak mężczyzna. Pasuje do pana – powiedział z uznaniem posterunkowy White.
Nadinspektor się uśmiechnął.
- Z czego pan się śmieje, Sir? Przecież prawdę mówię, co nie, Black? – posterunkowy spojrzał na sierżanta w oczekiwaniu na potwierdzenie, ale Black nic nie powiedział i aż się trząsł cały ze śmiechu.
- Nie wiem, co was tak śmieszy - powiedział obrażonym tonem White. - Idę na patrol, Sir.

XXX

Posterunkowy White wbiegł do gabinetu nadinspektora Wilsona i zaczął mówić z przejęciem:
- Sir, dzwonią z tej włoskiej knajpy, co pan tam ostatnio z panną Hoff był na kola ...
- Do rzeczy, White – nadinspektor Wilson właśnie przypalał sobie papierosa.
- Zaraz przy tylnym wejściu mają trupa. To ich kucharz, Giuseppe Stro-coś-tam.
- Giuseppe Strozzapreti. Cholera, mam na dzisiaj rezerwację.
- Zamówi pan u Chińczyka, Sir.

XXX

- Proszę, prezencik dla pana, nadinspektorze – patolog podał nadinspektorowi Wilsonowi foliową torebkę z zakrwawionym narzędziem zbrodni. – Moja żona używa takiego noża do filetowania ryb. Tylko niech się pan nie pokaleczy, he, he.

XXX  

- Dziękuję, że się pan do nas pofatygował. – nadinspektor Peter Wilson wskazał Theo Collinsowi miejsce naprzeciw swojego biurka i od razu zadał pytanie.
- Od jak dawna jest pan właścicielem restauracji „Tartufo“?
- Założyłem ją rok temu.
- Co pan robił wczoraj?
- W które wczoraj?
Mężczyzna dostrzegł zdziwienie na twarzy nadinspektora.
- Wie pan, ja dwie noce nie spałem ... przez to wszystko ... knajpa zamknięta ... ech ... Mógłbym zapalić?
Nadinspektor kiwnął głową i Theo Collins wyjął z kieszeni wymiętą paczkę.
- Pusta, niech to szlag. – powiedział ze złością i zaczął się rozglądać nerwowo po gabinecie nadinspektora.
- Proszę. – nadinspektor poczęstował mężczyznę papierosem i podał mu ogień.
Theo Collins zaciągnął się kilka razy zanim zaczął mówić.
- To był prawdziwy szef kuchni, u niego wszystko musiało być na najwyższym poziomie. Pierwsza gwiazdka Michelin to była kwestia czasu. Zacząłem po cichu marzyć, że może w mojej knajpie mu się to uda. – Theo Collins westchnął z żalem. - Tak ... więc, o co pan pytał, nadinspektorze?
- Co pan robił wczoraj?
- To może ja zacznę od przedwczoraj ... Udany wieczór. Jak co dzień ... to znaczy mam na myśli od czasu, kiedy udało mi się sprowadzić Giuseppe. Świetny kucharz, nawet w dni powszednie zapełniał salę. A co dopiero w sobotę. Przez całą noc też normalnie, dopiero rano pomywacz go znalazł ... za śmietnikiem ... pociętego ...
- Czy Giuseppe Strozzapreti był konfliktowy?
- Ogląda pan programy kulinarne w telewizji?
- Nie.
- Pewnie w ogóle nie ogląda pan telewizji. Jakby pan oglądał, nadinspektorze, to nie pytałby się pan, czy szef kuchni był konfliktowy. Katorżnicza praca, przekleństwa, wyzwiska. Tak to jest. Ale przychodzi mnóstwo gości, zostawiają mnóstwo kasy, w tym napiwków, więc wszystkim nam zależy.
- Nawet pomywaczowi?
- Jemu też na koniec dnia zawsze coś kapnie.
- Proszę się nie obrazić, że spytam, ale znakomity kucharz, czy raczej szef kuchni, bo to pewnie różnica ...
- Ogromna. Nie każdy kucharz to ...
- Oczywiście. Jak udało się panu namówić Giuseppe, żeby zechciał pracować w niewielkiej miejscowości, o której mało kto słyszał?
- Bez trudu i żeby pan wiedział, jaki ja byłem tym zdziwiony. Uderzyłem do niego w desperacji. Liczyłem bardziej na to, że mi kogoś poleci.
- Czy jakoś uzasadnił swoją decyzję?
- Powiedział, że jest zmęczony i chce uciec od zgiełku wielkiego świata. Dosłownie tak powiedział.
- Kto przedtem był u pana szefem kuchni ... kucharzem?
- Niejaki Olof Gustaffson. – powiedział Theo Collins z niechęcią.
- Szwedzki kucharz?
- Tak. – Theo Collins przewrócił oczami. – W każdym znaczeniu.

XXX

- I co panu Szwedzi powiedzieli, Sir? – spytał sierżant Black, gdy nadinspektor Wilson odłożył słuchawkę służbowego telefonu.
- Jeszcze nie przesłuchali tego Gustaffsona, ale nie będzie trzeba. Prosto z Lichtown wyjechał do Szwecji i prawie od razu zamustrował jako kucharz. Pływa od pół roku bez przerwy, dopiero w przyszłym tygodniu schodzi na ląd.
- Sir, a on to w ogóle umie gotować? Raz byłem w tej restauracji i powiedziałem sobie, że nigdy więcej.
- Nie bez powodu Theo Collins wymienił go na Giuseppe Strozzapretiego.
- Dobrze, że nie pływam na tym statku.

XXX

- Jak długo jest pan kelnerem w „Tartufo“? – spytał nadinspektor Paula Fenwicka.
- Od początku, czyli jakiś rok.
- Czy zmiana kucharza miała dla pana znaczenie?
- Ależ kluczowe. – odpowiedział kelner ze zdziwieniem, jakby zapytano go o sprawy oczywiste. – Przy Giuseppe napiwki były lepsze. Co ja mówię?! Dopiero przy Giuseppe zaczęły się napiwki. I to jakie! Bo wcześniej, to... – machnął ręką. – A tak w ogóle, dlaczego mnie pan przesłuchuje? Jestem podejrzany?
- A jest pan?
- O, nie, nie, nie! Po stokroć nie! Za te napiwki, to mógłbym Giuseppe na rękach nosić. Zresztą pozostali pracownicy również. Po co miałbym go zabijać? Bez sensu.
- A ten, co patroszy ryby?
- Danny Hinch? Nie sądzę. – odpowiedział kelner z lekkim wahaniem. – A co? To jego nożem ... ktoś ...? – kelner udał, że wpycha nieistniejący nóż w swoją klatkę piersiową.
Nadinspektor się nie odezwał.
- Czyli tak. – kelner sam odpowiedział na swoje pytanie i od razu dodał. – Danny to spokojny chłopak, ma żonę ... dziecko mu się niedawno urodziło. Haruje jak wół, musi sam na wszystko zarobić. I niech pan mnie dobrze posłucha, nadinspektorze. – ton kelnera był pouczający. – To, że ktoś w robocie nożem macha, i to dobrze macha, to jeszcze nie znaczy, że biega po ulicach i ludzi morduje.

XXX

- Wiecie co, panowie? Jak to jest, że taka gwiazda jak ten Giuseppe zaszywa się w takiej dziurze jak Lichtown? – nadinspektor spojrzał na posterunkowego i sierżanta.
- Pan też tu przyjechał z Londynu, bo taka sytuacja była. – powiedział sierżant Black.
- No właśnie, o tym mówię. Jaka była sytuacja tego Giuseppe?
- On to Włoch, a mnie się Włochy od razu z mafią kojarzą. Wie pan, Corleone, Sycylia i w ogóle. Może uciekał przed jakimś Don Vito? – zasugerował sierżant.
- Zbyt proste rozwiązanie, a nie każdy Włoch to mafioso ... mam nadzieję.
- Taaa ... – westchnął rozczarowany Black.
- Jakiś inny pomysł? White? – nadinspektor zerknął na milczącego dotąd posterunkowego.
- A może to przypadkowa ofiara, Sir? - odpowiedział oparty o framugę posterunkowy.
- Mówcie dalej, White. – zachęcił podwładnego nadinspektor.
- Ale, co? Co mam mówić?
- Rozwińcie swój pomysł.
- To już koniec. – wzruszył ramionami White.
- Mandaty ściągnięte? - spytał rozczarowany nadinspektor.
- Jeszcze mi dwa zostały. Już idę, Sir. – posterunkowy nie czekał, aż go przełożony odeśle do znienawidzonego zajęcia.
Gdy posterunkowy wyszedł, nadinspektor powiedział do Blacka:
- Może White ma rację. W co był ubrany Giuseppe w chwili śmierci? W tę wielką czapę i jakiś fartuch?
- Nie, był już po cywilnemu.
- No właśnie. Mógł oberwać nie za swoje grzechy. Dostał w plecy. To mogła być przypadkowa ofiara. – zastanawiając się, nadinspektor oparł się wygodniej o blat biurka.
- Sir, a pan zauważył, że kelner o niczym innym, jak o forsie gada?
- Fakt i co w związku z tym?
- Ja to bym go dokładnie sprawdził.
- Jeszcze tu siedzicie? Do roboty, Black.

XXX

- Nasz kelner Paul Fenwick siedział w więzieniu, Sir! A taka gładka buzia. Kto by pomyślał? – sierżant Black z miną zwycięzcy wszedł do gabinetu nadinspektora Wilsona.
- Tak, tak. Jesteśmy w domu ... – powiedział do Blacka nadinspektor, odkładając komórkę na biurko.
- Pan też już coś wie? – spytał rozczarowany Black. – A to, że on za okradanie swojego poprzedniego pracodawcy siedział? Był menadżerem i ...
Nadinspektor przerwał sierżantowi:
- Dzięki, Black. Dobrze się spisaliście. A przed chwilą dzwonili z Pleading. Skończyli sprawdzać to, co było w domu Giuseppe. Powiedzieli, że między innymi znaleźli notatnik z jego przepisami kulinarnymi, no to nie zajęli się tym w pierwszej kolejności, ale jak się potem zaczęli wczytywać, to się okazało, że Giuseppe robił przy okazji inne zapiski, na przykład takie, że on i Paul Fenwick znali się wcześniej, wpadli tu na siebie przypadkiem, że Giuseppe wiedział, że Fenwick był w więzieniu i za co.
- Giuseppe szantażował Fenwicka! – krzyknął podekscytowany Black.
- Chłopaki mówią, że nie. Giuseppe pisze w tym swoim notatniku, że zapewniał kelnera, że nie zdradzi jego tajemnicy, że sam chce świętego spokoju, że potrzebuje roku, żeby odpocząć, opracować nowe przepisy i wrócić na londyński rynek, ale ...
- Kelner był nerwowy i jednak się bał, że zostanie zdemaskowany. Tak było, Sir?
- Myślę, że tak.
- Kelner zabił, a nam mydlił oczy napiwkami. A jeszcze chciał w to wrobić tego chłopaka, co ryby patroszy. Szubrawiec jeden, psia go mać.

XXX

- Gdzie dzisiaj jemy? – spytał Peter.
- Jest taka hinduska knajpka przy rynku - powiedziała Penelope. - Co o niej sądzisz?
- Znam. Chodźmy zanim zamordują kucharza.

Olga Walter

wtorek, 12 lipca 2016

24. Szkoła

- Sir, dzwonią ze szkoły. Łączę do pana – posterunkowy White już chciał odłożyć słuchawkę, gdy nadinspektor Peter Wilson zapytał:
- W jakiej sprawie i kto dzwoni?
- Ojej, nie wiem – odpowiedział zniecierpliwiony posterunkowy. – To znaczy dzwoni panna Penelope Hoff, dyrektorka, ale nie chciała mi powiedzieć, o co chodzi.
- Łączyć ... Nadinspektor Peter Wilson, słucham.
- Dzień dobry, nadinspektorze. Nazywam się Penelope Hoff, jestem dyrektorem szkoły w Lichtown.
- Co możemy dla pani zrobić, pani dyrektor?
- Chciałabym zorganizować dla uczniów pogadankę o bezpieczeństwie w czasie wakacji. Zostały jeszcze dwa tygodnie do końca roku szkolnego, więc może udałoby się ...
- Nie ma problemu, poproszę posterunkowego White’a. Który dzień byłby dla państwa wygodny?
- Widzi pan ... ja znam posterunkowego ... – Penelope Hoff robiła wrażenie zakłopotanej. – Jego dzieci chodzą do naszej szkoły ... Czy myśli pan, że ... że być może ... tę pogadankę ... to mógłby kto inny ...
- Rozumiem – westchnął nadinspektor. – Niestety sierżant Black jest na urlopie i wraca dopiero za ... dwa ... tak za dwa tygodnie. Cóż ... znajdę trochę czasu – nadinspektor zajrzał do kalendarza na biurku. – Wtorek, w przyszłym tygodniu. Odpowiada państwu?
- Wspaniale! – ucieszyła się Penelope Hoff.
- O dziesiątej?
- Wspaniale! – powtórzyła. – Czekamy na pana, nadinspektorze.

XXX

- Sir, dzwonią ze szkoły. Łączę do pana – posterunkowy White już chciał odłożyć słuchawkę, gdy nadinspektor Peter Wilson powiedział:
- Przecież uzgodniłem z panną Hoff, że przyjdę z pogadanką. Nawet termin ustaliliśmy.
- Sir, obawiam się, że ona w innej sprawie. Lepiej niech pan odbierze.
- Nadinspektor Peter Wilson, słucham.
- Dzień dobry, nadinspektorze. Mówi Penelope Hoff. Jedna z nauczycielek została zamordowana.
- Proszę powtórzyć. Nie jestem pewny, czy dobrze usłyszałem.
- Jedna z nauczycielek, Anne Brook, została zamordowana – powtórzyła wolniej Penelope Hoff. – Rozmawialiśmy w pokoju nauczycielskim, a ona nagle osunęła się z krzesła. Nie żyje.
- Skąd ta pew...
- Jestem po kursie pierwszej pomocy. Nadinspektorze … Jej herbata ma zapach gorzkich migdałów.
- Zaraz będę w szkole – nadinspektor rozłączył się i zaklął siarczyście.
- I co, Sir? – spytał posterunkowy, wchodząc do gabinetu nadinspektora.
- White, zostajecie sami na posterunku.

XXX

Nadinspektor Peter Wilson i Penelope Hoff wyszli z pokoju nauczycielskiego, gdzie technicy kończyli oględziny.
Nadinspektor rozejrzał się po szkolnym korytarzu.
- Widzę kamery. Monitoring działa?
- Musi działać. – potwierdziła Penelope Hoff. – Kosztował majątek. Zapraszam do mojego gabinetu. Tam może pan przejrzeć nagrania.
Idąc za panną Hoff, nadinspektor zapytał.
- Od dawna kieruje pani szkołą?
- Dopiero od roku. Ciężka praca, staram się utrzymać poziom nauczania, z którego od lat słynie ta szkoła. – odpowiedziała z dumą. – Wielu absolwentów kontynuuje naukę na najlepszych uniwersytetach. Robią kariery. A może pana zainteresuje, że jeden z uczniów z wcześniejszego rocznika pracuje w Scotland Yardzie. Nie pamiętam nazwiska, musiałabym sprawdzić dokumentację. Może pan go zna?
- Nawet dość dobrze. Myślę, że chodzi o mnie.
- Ale ...
- Musiałem wrócić do Lichtown z przyczyn osobistych.
- Rozumiem. Nadinspektorze, proszę usiąść przy moim biurku. Już włączam komputer. Napije się pan herbaty?
- Wolałbym kawę, jeśli to nie kłopot.
Penelope Hoff podeszła do bocznego stolika i włączyła czajnik.
- Niestety nie mogę zaproponować niczego lepszego. – powiedziała, trzymając w dłoniach słoik kawy rozpuszczalnej.
Nadinspektor rzucił okiem na opakowanie i uśmiechnął się.
- Moja ulubiona. Pani dyrektor, proszę oglądać nagrania ze mną. Powie mi pani, kto jest kto.
- Oczywiście.
Panna Hoff postawiła na blacie dwa kubki z kawą i usiadła na krześle po drugiej stronie biurka.
- Jak pani myśli, dlaczego ofiara nie poczuła dziwnego zapachu herbaty?
- Wczoraj padało. Przeziębiła się. Dziś od rana widziałam ją z chusteczką do nosa.
- Jak przygotowywana jest herbata dla nauczycieli?
- W dużym imbryku, wspólna dla wszystkich.
- Nikt więcej nie został otruty, więc to nie herbata. A filiżanki?
- Każdy ma swoją.
- Gdzie je trzymacie?
- We wspólnej szafce.
- Zamykanej?
- Tak, zamykanej po lekcjach. Rano pierwszy nauczyciel, który przyjdzie otwiera ją. Każdy ma swój klucz.
- Wie pani, kto zamykał szafkę wczoraj?
- Właśnie Anne Brook, ofiara. Zamykała przy mnie. Wychodziłyśmy razem ostatnie. Proszę sprawdzić na wczorajszym nagraniu.
Nadinspektor cofnął nagranie do poprzedniego dnia.
- Rzeczywiście, wychodzą panie razem z pokoju nauczycielskiego. Przewinę jeszcze wieczór i noc na podglądzie.
Nadinspektor uważnie wpatrywał się w monitor.
- I co? – spytała Penelope Hoff.
- Nikogo ... nikogo ... jest.
- Kto? O której? – Penelope Hoff odstawiła kubek.
- 8.30 rano. To Anne Brook, czyli nikt nie umieścił trucizny w filiżance wcześniej niż dziś rano. Zastanawia mnie, że Anne wyszła ostatnia i przyszła pierwsza. Jest pani tym zdziwiona?
- Zdarzało jej się już. Ale, wie pan, właśnie wczoraj poprosiła mnie o rozmowę. Spytała, czy dziś znajdę dla niej trochę czasu. Mówiła, że musi jeszcze coś sprawdzić. Może dlatego przyszła wcześniej.
- Powiedziała, o czym planuje rozmawiać?
- Niestety nie.
- Wróćmy do nagrań, weźmy pod uwagę te z dzisiejszego poranka.
Nadinspektor wskazał na monitorze kilka osób wchodzących razem do pokoju nauczycielskiego.
- Kto to?
- Nauczycielka francuskiego Chantelle Tussaud, nauczyciel angielskiego Andrew Brook, mąż ofiary oraz szkolna księgowa Celia Cameron i ... ja.
- A ten młody człowiek? – nadinspektor zauważył postać otwierającą drzwi chwilę potem.
- Charles Hammer. Przyszedł, gdy byliśmy w pokoju. Podszedł do mnie i spytał, czego sobie życzę. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, a on powiedział, że to przecież ja zadzwoniłam do niego i kazałam mu przyjść. Nic podobnego, nadinspektorze. Dziwna sprawa.
- Co o nim wiadomo?
- Dobrze wychowany, świetny uczeń.
- Zainteresowania?
- Mógłby nie wychodzić z gabinetu chemicznego. Chce studiować chemię. Waha się jeszcze tylko, czy na uniwersytecie Oxford czy Cambridge.
- Proszę? – nadinspektor Wilson był zaintrygowany.
- No cóż, ja uważam, że Oxford ... Och! Myśli pan, że to on, nadinspektorze?
- Nie wiem. Miałby powód, żeby zabić nauczycielkę ... czego uczyła?
- Matematyki. Wątpię. Ze wszystkich przedmiotów miał bardzo dobre oceny, również z matematyki.
- Podchodził do stołu?
- Nie, stałam wtedy przy samych drzwiach do pokoju, a rozmawiał tylko ze mną i od razu wyszedł.
- Sprawdzę ... Faktycznie już wychodzi. W takim razie nie będziemy się nim zajmować. A czy pozostali mieli sposobność, żeby niepostrzeżenie umieścić cyjanek w filiżance ofiary?
- Myślę, że bez problemu. Gdy weszliśmy, każdy zajął się swoimi sprawami, Andrew opowiedział jakiś żart, było trochę śmiechu i rwetesu, ktoś wyjął z szafki filiżanki ...
- Kto?
- Nie wiem, najpierw rozmawiałam z Charlesem Hammerem, a potem podeszłam do okna i dłuższą chwilę byłam odwrócona tyłem do pozostałych. Spoglądałam na ławki przed szkołą, chyba trzeba będzie je odmalować.
- Przyjmijmy założenie, że śmierć Anne Brook nie była przypadkowa. Pokłóciła się z którymś z nauczycieli?
Penelope Hoff odpowiedziała od razu.
- Nie mogę mieć pewności, ale w każdym razie mnie nic o tym nie wiadomo.
- Jakie to było małżeństwo? – zadał kolejne pytanie nadinspektor.
- Chodzi panu o Anne i Andrew? – upewniła się Penelope Hoff. - To ona była przywódcą tego stada. Trzymała go pod pantoflem, ale on robił wrażenie zadowolonego. Nigdy nie słyszałam z jego ust słowa skargi na żonę.
- Jak objawiało się to trzymanie pod pantoflem?
- Często go strofowała, nawet przy nas, a poza tym nigdy nie miał przy sobie pieniędzy. Gdy czasem robiło się jakąś składkę, to zawsze ona wykładała gotówkę. Zresztą bardzo niechętnie. O wszystkim w domu ona decydowala, do której szkoły pójdą dzieci i który dżem kupić. On się nie skarżył. Ani słowem.
- A ta księgowa?
- Znam ją dopiero od roku, ale robi na mnie wrażenie solidnej osoby. Wprowadza mnie powoli we wszystko. Może wolałabym tylko, żeby robiła to szybciej.
- To znaczy?
- Nie miałam możliwości zapoznać się jeszcze ze wszystkimi dokumentami.
- Księgowania, faktury, itp?
- Tak. Mam nadzieję, że zdąży przed swoją emeryturą.
- Kiedy odchodzi?
- Jeszcze tylko w przyszłym roku szkolnym pracuje z nami.
- Czy to coś nadzwyczajnego, że przyszła do pokoju nauczycielskiego?
- Nie, często wpadała do nas na herbatę przed lekcjami i w czasie przerwy.
- Panno Hoff, czy ...
- Pyta pan, czy ja miałam powód zabić? - spytała kobieta.
Nadinspektor przytaknął.
- Nie miałam powodu i nie zabiłam, ale pan tego nie wie.
- Niestety, nie. – nadinspektor bezwiednie wyjął papierosa z paczki.
- Nadinspektorze ... – powiedziała cicho Penelope Hoff.
- Tak?
- Tu nie wolno palić.
- Oczywiście, przepraszam.

XXX

- Dziękuję, że pan przyszedł – nadinspektor Wilson wskazał wchodzącemu krzesło.
- Co chciałby pan wiedzieć? - siadając, Andrew Brook spojrzał wymownie na posterunkowego White‘a.
- White, wracajcie do dyżurki – nadinspektor wydał polecenie posterunkowemu, a potem zwrócił się z pytaniem do Andrew Brooka. – Czy ostatnio żonie przydarzyło się coś niezwykłego, może nieprzyjemnego?
- Postawiła kilku uczniom niskie oceny na koniec roku. Bardzo to przeżywała.
- Pytam o coś związanego z osobami obecnymi w dniu jej śmierci w pokoju nauczycielskim.
- Przepraszam, jestem rozkojarzony.
- Zacznijmy może od pana.
- To raczej Anne bywała dla mnie nieprzyjemna. – mężczyzna smutno się uśmiechnął. – Ale to dlatego, że brała sobie na głowę za dużo obowiązków, a ja nie potrafiłem dotrzymać jej kroku. Mówiła, że sama wszystko zrobi najlepiej. I tak było.
- A ta nauczycielka francuskiego?
- Bardzo sympatyczna. Po zakończeniu roku szkolnego wracają z mężem do Francji. Ona jest w ciąży.
- Pani dyrektor?
- Chyba pan żartuje, że pan w ogóle pyta. Dusza człowiek. Świetnie wpasowała się w naszą małą społeczność. Dzieciaki ją uwielbiają. Poza tym doskonale kieruje tym przybytkiem. Kto został?
- Księgowa.
- Żona mówiła ostatnio przy kolacji, że musi z Celią o czymś porozmawiać.
- Wie pan o co chodziło?
- Nie pytałem. Ale na pewno nie o fatałaszkach. Moja żona to był umysł ścisły. Tylko liczby ją interesowały.

XXX

Policjanci zaparkowali przed skromnym domem przy jednej z bocznych ulic Lichtown. Po chwili nadinspektor Peter Wilson dzwonił do drzwi.
- Przyjechał mnie pan aresztować? – spytała Celia Cameron, stojąc w progu.
- Mamy nakaz przeszukania pani domu i biura – odpowiedział nadinspektor.

XXX

- Znaleźliśmy sporo gotówki i cyjanek – powiedział szeptem nadinspektor Wilson, a podchodzącego kelnera poprosił głośniej o dwie kawy.
Penelope Hoff usiadła wygodniej przy kawiarnianym stoliku i westchnęła.
- Będę się teraz gęsto tłumaczyć przed przełożonymi. Robiła naprawdę dobre wrażenie, a tu nie dość, że oszustka, to jeszcze morderczyni.
- Myślę, że nawet gdybyś patrzyła jej na ręce ... – nadinspektor zreflektował się, że odezwał się zbyt poufale. – Przepraszam.
- Będzie mi bardzo miło, przejdźmy na ty. Mam na imię Penelope.
- Peter – uśmiechnął się nadinspektor. – Tak ..., więc nawet gdybyś patrzyła jej na ręce, prawdopodobnie nic byś nie zauważyła. Nasi spece głowią się nad dokumentami już któryś dzień i dopiero teraz zaczynają odkrywać sposoby jej działania.
- W takim razie w jaki sposób Anne coś odkryła, była tylko nauczycielką, a nie biegłym z zakresu księgowości?
- Poprosiliśmy Andrew Brooka o notatnik żony. Okazało się, że miesięczne składki na emeryturę wydały jej się odrobinę za wysokie. Właśnie o tym chciała porozmawiać z Celią Cameron.
- Czyli Anne umarła z powodu jakichś kilku marnych funtów?
- Nie. To był tylko wierzchołek góry lodowej. Ziarnko do ziarnka. W sumie mówimy o ogromnych kwotach. Na przykład koszt założenia monitoringu w szkole był faktycznie sporo mniejszy.
- Jak długo to trwało?
- Jeszcze ustalamy, ale na pewno wiele lat.
- Dlaczego zabiła praktycznie na oczach ludzi, a nie gdzieś po kryjomu?
- Nauczyciele wchodzą i wychodzą z pokoju nauczycielskiego. Im więcej ludzi, tym więcej podejrzanych. O to jej chodziło.
- Czyli to ona przywołała Charlesa Hammera, tego ucznia?
- Tak. Po pierwsze kolejna podejrzana osoba, a poza tym i to chyba nawet ważniejsze, był jej potrzebny z powodu swoich nadzwyczajnych zainteresowań chemią. Sam bogu ducha winny, miał odciągnąć od niej uwagę. Przynajmniej do czasu jej wyjazdu za granicę. Miała już bilet na samolot. Planowała uciec do ...
Nagle zadźwięczała komórka nadinspektora. Niechętnie rzucił okiem na wyświetlacz.
- To posterunkowy White. - powiedział Peter do Penelope, a potem zaczął rozmawiać przez telefon. - Słucham was, White … Kto zgłosił? … Co skradziono? … Dużo tego było? … Sporo … Nie, zaczekajcie na mnie, zaraz będę. - Peter rozłączył się i popatrzył na Penelope. -  Znasz posterunkowego White'a. Wiesz, że nie mogę zostawić go samego?
- Tak. - kiwnęła głową Penelope.
- Podają tu niezłą kawę. Powtórzymy to kiedyś? – spytał Peter.
- Chętnie.

Olga Walter