czwartek, 24 marca 2016

23. Córeczka

- Sir, uwaga! – posterunkowy White wskazał palcem młodą kobietę, przechodzącą przez ulicę.
- Przecież uważam – powiedział spokojnie nadinspektor Peter Wilson, hamując przed przejściem dla pieszych. – White, chcecie mi wlepić mandat?
- Gdzie tam, ale to ona mi niedawno wtargnęła, jak jechałem z roboty. Wzrok miała mętny, więc …
- Narkotyki?
- Nie. To jest Kirsty Mills. Narzeczony ją zostawił kilka dni przed ślubem i jej się coś z głową od tego zrobiło. Leki dostaje i błąka się po całym Lichtown.

XXX

- Sir, panna Spinster zadzwoniła, żeby nas zawiadomić, że niejaka Ellen Walsh leży w swojej kuchni cała we krwi – sierżant Black udanie przedrzeźniał swoją rozmówczynię.
- Może pannie Spinster coś się pomyliło? Ma swoje lata – nadinspektor Wilson podniósł wzrok znad akt niedawnej kradzieży.
- To samo jej powiedziałem i nie powtórzę panu, co mi wykrzyczała do słuchawki. Jedzie pan ze mną, Sir?
- Tak. A skąd panna Spinster wie? Po domach zwłok szuka?
- Zauważyła jakąś kobietę, siedzącą na krawężniku. Podeszła. Zagadała. Podobno z troski …
- No i …
- Ta na krawężniku to matka i to ona znalazła martwą córkę, a potem wyszła przed dom i siadła gdzie bądź. Panna Spinster już wezwała pogotowie.
- Niech panna Spinster nie wchodzi do tej kuchni. W ogóle do tego domu niech nie wchodzi - powiedział nadinspektor.
- Sir, przecież ona już zrobiła oględziny.

XXX

- Sam pan widzi, nadinspektorze, matka jest w szoku. Nie odpowie teraz na żadne pytanie – ratownik medyczny kiwnął głową na pożegnanie i zamknął za sobą drzwi karetki.
Nadinspektor Peter Wilson patrzył za odjeżdżającym samochodem.
- Black, co wiemy o zamordowanej?
- Ellen Walsh. Bibliotekarka. Pochodzi z Pleading, gdzie do niedawna pracowała, ale jak nasza stara Jane Hurley przeszła na emeryturę, to Ellen przyjechała na jej miejsce. Nic niezwykłego – sierżant Black zamknął notes.
- He, he, a może jednak? – wtrącił się posterunkowy White. – Sir, pamięta pan tę Kirsty Mills z błędnym wzrokiem parę dni temu?
- Co z nią?
- Jej narzeczony uciekł właśnie do tej bibliotekarki.
- Miałem inne wyobrażenie o bibliotekarkach, a to jakaś femme fatale – nadinspektor zapalił papierosa.
- Że co, Sir? – spytał posterunkowy White.
- Nieważne. Skąd to wszystko wiecie?
- No, od żonki przecież. Moim zdaniem błędna wzięła nóż i przyszła tu pociąć bibliotekarkę. Nie ma wątpliwości. Jechać po nią, Sir?
- Chwileczkę, White. Nie tak szybko. Ktoś wspominał o jakimś narzeczonym. Co za jeden?
- Martin Swift – odpowiedział posterunkowy. – Pracuje w magistracie. Papiery przewraca.
- Zaprośmy go do nas.

XXX

- Posterunkowy dzwonił, ale nie jestem pewny w jakiej sprawie zostałem wezwany – intensywny zapach wody toaletowej Martina Swifta wypełniał gabinet nadinspektora.
- Z kim pan się spotyka?
- Pan z obyczajówki, nadinspektorze? – trzydziestolatek jako jedyny zaśmiał się ze swojego żartu.
- Proszę odpowiedzieć.
- Jeszcze niedawno z Ellen Walsh, ale została zamordowana. Jestem pierwszy na liście podejrzanych, prawda? – Martin Swift znowu się zaśmiał.
- Jakoś się pan nie przejął tą śmiercią – nadinspektor bacznie przyglądał się mężczyźnie.
- Przejąłem się, ale i tak chciałem się rozstać z Ellen. Zwłaszcza, że spotkałem właśnie fajną dziewczynę.
Nadinspektor milczał.
- Z Ellen znaliśmy się od jakiegoś czasu. Jeździliśmy razem rano pociągiem. Ona też do pracy. Fajnie się rozmawiało. Parą zostaliśmy niedawno … Ale nic by z tego nie było. Drugi raz nie dam się usidlić. Już raz prawie byłem żonaty.
- Co pan robił w dniu morderstwa?
- Byłem w Londynie na szkoleniu. Ze sto osób potwierdzi, co robiłem w dzień. A ta nowa dziewczyna potwierdzi, co robiłem w nocy.

XXX

- Myślę, że to on – powiedział posterunkowy White, gdy Martin Swift wyszedł z gabinetu nadinspektora. – Ellen mu się znudziła. Albo może czymś go wkurzała? Albo …
- Kto jeszcze mógłby zamordować bibliotekarkę? – nadinspektor zignorował sugestie posterunkowego.
- Sir, może jakiś czytelnik, he, he? – posterunkowy White rozsiadł się na krześle. – Albo nawet kilku? Zmówili się na nią, bo książek na czas nie oddali. Sir, uważam, że to bardzo dobry powód do morderstwa jest, i można by pójść tym tropem.
- White, nie marnujcie czasu, swojego i mojego – w głosie nadinspektora słychać było irytację.
- A ciekawe, kto teraz będzie bibliotekarką, Sir?
- White, do dyżurki! Natychmiast!
- Tak jest, Sir – powiedział bez przekonania White, a wychodząc, bezgłośnie spytał Blacka. – O co mu chodzi?
Gdy było już słychać pogwizdującego w dyżurce White’a, nadinspektor spytał sierżanta Blacka.
- A co wy o tym sądzicie, sierżancie?
- Brutalne morderstwo. Zniknęło, co prawda, kilka drobiazgów z biżuterii i portmonetka, ale jakoś mi to nie wygląda na tło rabunkowe. Ktoś się wyżył, jakby miał coś do zamordowanej, a rzeczy zabrał, żeby odwrócić od siebie uwagę.
- Też tak myślę – powiedział nadinspektor, patrząc przez okno.
Słysząc aprobatę z ust nadinspektora, sierżant aż się wyprostował i mówił dalej.
- Na razie mamy dwóch kandydatów na mordercę: byłego narzeczonego i byłą narzeczoną. Myślę, że on tego nie zrobił. Jeśli tak łatwo mu przyszło kobietę przed ołtarzem zostawić i jej nie mordować, to dlaczego miałby zabijać tę bibliotekarkę.
- Taaak - nadinspektor Wilson z uwagą słuchał podwładnego.
- A ta błędna, to nawet nie wie, gdzie przód, gdzie tył.
- Może nie tak bym to ujął i trzeba by najpierw obejrzeć jej papiery od lekarza, ale zgadzam się. A co z motywem? Jeśli nie tło rabunkowe, to jakie? Zemsta?
- Chyba tak. Ellen ukradła przecież cudzego narzeczonego.
- Więc jednak tło rabunkowe – uśmiechnął się pod nosem nadinspektor.
- Proszę?
- Nic, nic. Czy ta błędna Kirsty ma kogoś, kto by się zemścił w jej imieniu? Jakiś brat by pasował.
- Jedynaczka. Ojciec nie żyje. Matka to już starsza pani. Ale, Sir, to by raczej tego galancika zabito, jak pan myśli?
- Może jest zbyt cenny, żeby go zabijać. A może zależy jaką wersję wydarzeń galancik przedstawił swojej byłej już narzeczonej. On to pewnie chodząca niewinność, a uwiodła go zła kobieta.

XXX

- Czy córka rozmawiała z panią o swoim związku z Martinem Swiftem?
- Tak – odpowiedziała cicho kobieta. - Znajdziecie jej … mor … ? – ostatnie słowo uwięzło jej w gardle.
- Na pewno.
Nadinspektor zaczekał chwilę, zanim zadał następne pytanie.
- Jak córka nawiązała tę znajomość?
- Poznali się w pociągu. W ubiegłym roku córka dostała pracę w Lichtown i dojeżdżała codziennie z Pleading. W Mallet zawsze wsiadał Martin. Też dojeżdżał do pracy w Lichtown. Któregoś dnia przedstawił się, zaczęli rozmawiać. Ellen mówiła, że był bardzo miły. Po jakimś czasie zaczęli się spotykać.
- Córka mówiła pani, że był zaręczony?
- Z córką? To niemożliwe. Powiedziałaby mi.
- Nie z córką. Z inną kobietą. Zostawił ją na kilka dni przed ślubem, po tym jak zaczął spotykać się z Ellen.
- Och! Nadinspektorze, moja Ellen nie była taka. Nigdy nie umówiłaby się z żonatym, czy zaręczonym mężczyzną. Mnie mówiła, że spotkała bratnią duszę, że ten ktoś też jest sam.
- Jak dawno Ellen przeprowadziła się do Lichtown?
- Miesiąc temu. Wynajęła ten szeregowiec. Miała dość codziennych dojazdów.
- Dlaczego pani przyjechała do Lichtown … rano tego dnia?
- Dzień wcześniej córka miała mnie odwiedzić w Pleading, ale nie zjawiła się i nie odbierała telefonu. Nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło – kobieta zaszlochała. – Moja kochana córeczka.

XXX

- Mówcie, White – nadinspektor dopił kolejną kawę.
- No więc ta przyjaciółka zamordowanej to też bibliotekarka. Okularnica, niezbyt ładna, zęby krzywe, niska …
- White, nie jesteście jurorem w konkursie piękności. Do rzeczy.
Posterunkowy wzruszył ramionami.
- Sir, ona powiedziała, że Ellen porządna była bardzo. Że ten Martin musiał się koło niej nachodzić, bo ona nieufna do mężczyzn była. A wcześniej to jednego chłopaka w liceum miała i jednego na studiach. A może to ten sam? Chyba coś pokręciłem, Sir. W każdym razie żadna z niej fatalna-jak-jej-tam.

XXX

- Sir, może warto byłoby porozmawiać z matką błędnej Kirsty Mills? – spytał sierżant Black nadinspektora.
- Też o tym właśnie myślałem. Jedziemy.

XXX

- Nadinspektor Wilson i sierżant Black. Pozwoli pani, że zadamy kilka pytań.
- Komu? Mnie? – około sześćdziesięcioletnia kobieta otworzyła szerzej drzwi wejściowe. – Proszę, niech panowie wejdą. Jeśli chodzi o te ostatnie kradzieże z altanek, to można byłoby już w końcu coś z tym zrobić.
- Pani Mills, my w innej sprawie.
- A w jakiej? – spytała podejrzliwie kobieta.
- Brutalnie zamordowano miejscową bibliotekarkę. Pewnie pani słyszała?
- Brutalnie? – kobieta zamyśliła się.
- Bardzo brutalnie. Znała ją pani?
- Nie - odpowiedziała natychmiast Stephanie Mills, odwracając wzrok.
- To była nowa partnerka pani niedoszłego zięcia.
- Ach, ona - udała zdziwienie Stephanie Mills, a po chwili dodała. - Zmarnowała mi dziecko.
- Co ma pani na myśli?
- Omamiła Martina, usidliła go. Jakby nie ona, to moja Kirsty już by była po ślubie. Szczęśliwa. Ale jeszcze nic straconego. Teraz jak Martin znowu jest wolny, to wróci do mojej Kirsty. Na klęczkach będzie ją błagał, żeby go z powrotem przyjęła.
Wilson i Black spojrzeli na siebie zdziwieni, ale nie odezwali się. Stephanie Mills zaczęła nagle przestawiać bibeloty na kominku i wycierać kurze rękawem swetra. Mówiła dalej, nie patrząc na policjantów.
- Mamusia wszystkim się zajęła.

Olga Walter