wtorek, 12 lipca 2016

24. Szkoła

- Sir, dzwonią ze szkoły. Łączę do pana – posterunkowy White już chciał odłożyć słuchawkę, gdy nadinspektor Peter Wilson zapytał:
- W jakiej sprawie i kto dzwoni?
- Ojej, nie wiem – odpowiedział zniecierpliwiony posterunkowy. – To znaczy dzwoni panna Penelope Hoff, dyrektorka, ale nie chciała mi powiedzieć, o co chodzi.
- Łączyć ... Nadinspektor Peter Wilson, słucham.
- Dzień dobry, nadinspektorze. Nazywam się Penelope Hoff, jestem dyrektorem szkoły w Lichtown.
- Co możemy dla pani zrobić, pani dyrektor?
- Chciałabym zorganizować dla uczniów pogadankę o bezpieczeństwie w czasie wakacji. Zostały jeszcze dwa tygodnie do końca roku szkolnego, więc może udałoby się ...
- Nie ma problemu, poproszę posterunkowego White’a. Który dzień byłby dla państwa wygodny?
- Widzi pan ... ja znam posterunkowego ... – Penelope Hoff robiła wrażenie zakłopotanej. – Jego dzieci chodzą do naszej szkoły ... Czy myśli pan, że ... że być może ... tę pogadankę ... to mógłby kto inny ...
- Rozumiem – westchnął nadinspektor. – Niestety sierżant Black jest na urlopie i wraca dopiero za ... dwa ... tak za dwa tygodnie. Cóż ... znajdę trochę czasu – nadinspektor zajrzał do kalendarza na biurku. – Wtorek, w przyszłym tygodniu. Odpowiada państwu?
- Wspaniale! – ucieszyła się Penelope Hoff.
- O dziesiątej?
- Wspaniale! – powtórzyła. – Czekamy na pana, nadinspektorze.

XXX

- Sir, dzwonią ze szkoły. Łączę do pana – posterunkowy White już chciał odłożyć słuchawkę, gdy nadinspektor Peter Wilson powiedział:
- Przecież uzgodniłem z panną Hoff, że przyjdę z pogadanką. Nawet termin ustaliliśmy.
- Sir, obawiam się, że ona w innej sprawie. Lepiej niech pan odbierze.
- Nadinspektor Peter Wilson, słucham.
- Dzień dobry, nadinspektorze. Mówi Penelope Hoff. Jedna z nauczycielek została zamordowana.
- Proszę powtórzyć. Nie jestem pewny, czy dobrze usłyszałem.
- Jedna z nauczycielek, Anne Brook, została zamordowana – powtórzyła wolniej Penelope Hoff. – Rozmawialiśmy w pokoju nauczycielskim, a ona nagle osunęła się z krzesła. Nie żyje.
- Skąd ta pew...
- Jestem po kursie pierwszej pomocy. Nadinspektorze … Jej herbata ma zapach gorzkich migdałów.
- Zaraz będę w szkole – nadinspektor rozłączył się i zaklął siarczyście.
- I co, Sir? – spytał posterunkowy, wchodząc do gabinetu nadinspektora.
- White, zostajecie sami na posterunku.

XXX

Nadinspektor Peter Wilson i Penelope Hoff wyszli z pokoju nauczycielskiego, gdzie technicy kończyli oględziny.
Nadinspektor rozejrzał się po szkolnym korytarzu.
- Widzę kamery. Monitoring działa?
- Musi działać. – potwierdziła Penelope Hoff. – Kosztował majątek. Zapraszam do mojego gabinetu. Tam może pan przejrzeć nagrania.
Idąc za panną Hoff, nadinspektor zapytał.
- Od dawna kieruje pani szkołą?
- Dopiero od roku. Ciężka praca, staram się utrzymać poziom nauczania, z którego od lat słynie ta szkoła. – odpowiedziała z dumą. – Wielu absolwentów kontynuuje naukę na najlepszych uniwersytetach. Robią kariery. A może pana zainteresuje, że jeden z uczniów z wcześniejszego rocznika pracuje w Scotland Yardzie. Nie pamiętam nazwiska, musiałabym sprawdzić dokumentację. Może pan go zna?
- Nawet dość dobrze. Myślę, że chodzi o mnie.
- Ale ...
- Musiałem wrócić do Lichtown z przyczyn osobistych.
- Rozumiem. Nadinspektorze, proszę usiąść przy moim biurku. Już włączam komputer. Napije się pan herbaty?
- Wolałbym kawę, jeśli to nie kłopot.
Penelope Hoff podeszła do bocznego stolika i włączyła czajnik.
- Niestety nie mogę zaproponować niczego lepszego. – powiedziała, trzymając w dłoniach słoik kawy rozpuszczalnej.
Nadinspektor rzucił okiem na opakowanie i uśmiechnął się.
- Moja ulubiona. Pani dyrektor, proszę oglądać nagrania ze mną. Powie mi pani, kto jest kto.
- Oczywiście.
Panna Hoff postawiła na blacie dwa kubki z kawą i usiadła na krześle po drugiej stronie biurka.
- Jak pani myśli, dlaczego ofiara nie poczuła dziwnego zapachu herbaty?
- Wczoraj padało. Przeziębiła się. Dziś od rana widziałam ją z chusteczką do nosa.
- Jak przygotowywana jest herbata dla nauczycieli?
- W dużym imbryku, wspólna dla wszystkich.
- Nikt więcej nie został otruty, więc to nie herbata. A filiżanki?
- Każdy ma swoją.
- Gdzie je trzymacie?
- We wspólnej szafce.
- Zamykanej?
- Tak, zamykanej po lekcjach. Rano pierwszy nauczyciel, który przyjdzie otwiera ją. Każdy ma swój klucz.
- Wie pani, kto zamykał szafkę wczoraj?
- Właśnie Anne Brook, ofiara. Zamykała przy mnie. Wychodziłyśmy razem ostatnie. Proszę sprawdzić na wczorajszym nagraniu.
Nadinspektor cofnął nagranie do poprzedniego dnia.
- Rzeczywiście, wychodzą panie razem z pokoju nauczycielskiego. Przewinę jeszcze wieczór i noc na podglądzie.
Nadinspektor uważnie wpatrywał się w monitor.
- I co? – spytała Penelope Hoff.
- Nikogo ... nikogo ... jest.
- Kto? O której? – Penelope Hoff odstawiła kubek.
- 8.30 rano. To Anne Brook, czyli nikt nie umieścił trucizny w filiżance wcześniej niż dziś rano. Zastanawia mnie, że Anne wyszła ostatnia i przyszła pierwsza. Jest pani tym zdziwiona?
- Zdarzało jej się już. Ale, wie pan, właśnie wczoraj poprosiła mnie o rozmowę. Spytała, czy dziś znajdę dla niej trochę czasu. Mówiła, że musi jeszcze coś sprawdzić. Może dlatego przyszła wcześniej.
- Powiedziała, o czym planuje rozmawiać?
- Niestety nie.
- Wróćmy do nagrań, weźmy pod uwagę te z dzisiejszego poranka.
Nadinspektor wskazał na monitorze kilka osób wchodzących razem do pokoju nauczycielskiego.
- Kto to?
- Nauczycielka francuskiego Chantelle Tussaud, nauczyciel angielskiego Andrew Brook, mąż ofiary oraz szkolna księgowa Celia Cameron i ... ja.
- A ten młody człowiek? – nadinspektor zauważył postać otwierającą drzwi chwilę potem.
- Charles Hammer. Przyszedł, gdy byliśmy w pokoju. Podszedł do mnie i spytał, czego sobie życzę. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, a on powiedział, że to przecież ja zadzwoniłam do niego i kazałam mu przyjść. Nic podobnego, nadinspektorze. Dziwna sprawa.
- Co o nim wiadomo?
- Dobrze wychowany, świetny uczeń.
- Zainteresowania?
- Mógłby nie wychodzić z gabinetu chemicznego. Chce studiować chemię. Waha się jeszcze tylko, czy na uniwersytecie Oxford czy Cambridge.
- Proszę? – nadinspektor Wilson był zaintrygowany.
- No cóż, ja uważam, że Oxford ... Och! Myśli pan, że to on, nadinspektorze?
- Nie wiem. Miałby powód, żeby zabić nauczycielkę ... czego uczyła?
- Matematyki. Wątpię. Ze wszystkich przedmiotów miał bardzo dobre oceny, również z matematyki.
- Podchodził do stołu?
- Nie, stałam wtedy przy samych drzwiach do pokoju, a rozmawiał tylko ze mną i od razu wyszedł.
- Sprawdzę ... Faktycznie już wychodzi. W takim razie nie będziemy się nim zajmować. A czy pozostali mieli sposobność, żeby niepostrzeżenie umieścić cyjanek w filiżance ofiary?
- Myślę, że bez problemu. Gdy weszliśmy, każdy zajął się swoimi sprawami, Andrew opowiedział jakiś żart, było trochę śmiechu i rwetesu, ktoś wyjął z szafki filiżanki ...
- Kto?
- Nie wiem, najpierw rozmawiałam z Charlesem Hammerem, a potem podeszłam do okna i dłuższą chwilę byłam odwrócona tyłem do pozostałych. Spoglądałam na ławki przed szkołą, chyba trzeba będzie je odmalować.
- Przyjmijmy założenie, że śmierć Anne Brook nie była przypadkowa. Pokłóciła się z którymś z nauczycieli?
Penelope Hoff odpowiedziała od razu.
- Nie mogę mieć pewności, ale w każdym razie mnie nic o tym nie wiadomo.
- Jakie to było małżeństwo? – zadał kolejne pytanie nadinspektor.
- Chodzi panu o Anne i Andrew? – upewniła się Penelope Hoff. - To ona była przywódcą tego stada. Trzymała go pod pantoflem, ale on robił wrażenie zadowolonego. Nigdy nie słyszałam z jego ust słowa skargi na żonę.
- Jak objawiało się to trzymanie pod pantoflem?
- Często go strofowała, nawet przy nas, a poza tym nigdy nie miał przy sobie pieniędzy. Gdy czasem robiło się jakąś składkę, to zawsze ona wykładała gotówkę. Zresztą bardzo niechętnie. O wszystkim w domu ona decydowala, do której szkoły pójdą dzieci i który dżem kupić. On się nie skarżył. Ani słowem.
- A ta księgowa?
- Znam ją dopiero od roku, ale robi na mnie wrażenie solidnej osoby. Wprowadza mnie powoli we wszystko. Może wolałabym tylko, żeby robiła to szybciej.
- To znaczy?
- Nie miałam możliwości zapoznać się jeszcze ze wszystkimi dokumentami.
- Księgowania, faktury, itp?
- Tak. Mam nadzieję, że zdąży przed swoją emeryturą.
- Kiedy odchodzi?
- Jeszcze tylko w przyszłym roku szkolnym pracuje z nami.
- Czy to coś nadzwyczajnego, że przyszła do pokoju nauczycielskiego?
- Nie, często wpadała do nas na herbatę przed lekcjami i w czasie przerwy.
- Panno Hoff, czy ...
- Pyta pan, czy ja miałam powód zabić? - spytała kobieta.
Nadinspektor przytaknął.
- Nie miałam powodu i nie zabiłam, ale pan tego nie wie.
- Niestety, nie. – nadinspektor bezwiednie wyjął papierosa z paczki.
- Nadinspektorze ... – powiedziała cicho Penelope Hoff.
- Tak?
- Tu nie wolno palić.
- Oczywiście, przepraszam.

XXX

- Dziękuję, że pan przyszedł – nadinspektor Wilson wskazał wchodzącemu krzesło.
- Co chciałby pan wiedzieć? - siadając, Andrew Brook spojrzał wymownie na posterunkowego White‘a.
- White, wracajcie do dyżurki – nadinspektor wydał polecenie posterunkowemu, a potem zwrócił się z pytaniem do Andrew Brooka. – Czy ostatnio żonie przydarzyło się coś niezwykłego, może nieprzyjemnego?
- Postawiła kilku uczniom niskie oceny na koniec roku. Bardzo to przeżywała.
- Pytam o coś związanego z osobami obecnymi w dniu jej śmierci w pokoju nauczycielskim.
- Przepraszam, jestem rozkojarzony.
- Zacznijmy może od pana.
- To raczej Anne bywała dla mnie nieprzyjemna. – mężczyzna smutno się uśmiechnął. – Ale to dlatego, że brała sobie na głowę za dużo obowiązków, a ja nie potrafiłem dotrzymać jej kroku. Mówiła, że sama wszystko zrobi najlepiej. I tak było.
- A ta nauczycielka francuskiego?
- Bardzo sympatyczna. Po zakończeniu roku szkolnego wracają z mężem do Francji. Ona jest w ciąży.
- Pani dyrektor?
- Chyba pan żartuje, że pan w ogóle pyta. Dusza człowiek. Świetnie wpasowała się w naszą małą społeczność. Dzieciaki ją uwielbiają. Poza tym doskonale kieruje tym przybytkiem. Kto został?
- Księgowa.
- Żona mówiła ostatnio przy kolacji, że musi z Celią o czymś porozmawiać.
- Wie pan o co chodziło?
- Nie pytałem. Ale na pewno nie o fatałaszkach. Moja żona to był umysł ścisły. Tylko liczby ją interesowały.

XXX

Policjanci zaparkowali przed skromnym domem przy jednej z bocznych ulic Lichtown. Po chwili nadinspektor Peter Wilson dzwonił do drzwi.
- Przyjechał mnie pan aresztować? – spytała Celia Cameron, stojąc w progu.
- Mamy nakaz przeszukania pani domu i biura – odpowiedział nadinspektor.

XXX

- Znaleźliśmy sporo gotówki i cyjanek – powiedział szeptem nadinspektor Wilson, a podchodzącego kelnera poprosił głośniej o dwie kawy.
Penelope Hoff usiadła wygodniej przy kawiarnianym stoliku i westchnęła.
- Będę się teraz gęsto tłumaczyć przed przełożonymi. Robiła naprawdę dobre wrażenie, a tu nie dość, że oszustka, to jeszcze morderczyni.
- Myślę, że nawet gdybyś patrzyła jej na ręce ... – nadinspektor zreflektował się, że odezwał się zbyt poufale. – Przepraszam.
- Będzie mi bardzo miło, przejdźmy na ty. Mam na imię Penelope.
- Peter – uśmiechnął się nadinspektor. – Tak ..., więc nawet gdybyś patrzyła jej na ręce, prawdopodobnie nic byś nie zauważyła. Nasi spece głowią się nad dokumentami już któryś dzień i dopiero teraz zaczynają odkrywać sposoby jej działania.
- W takim razie w jaki sposób Anne coś odkryła, była tylko nauczycielką, a nie biegłym z zakresu księgowości?
- Poprosiliśmy Andrew Brooka o notatnik żony. Okazało się, że miesięczne składki na emeryturę wydały jej się odrobinę za wysokie. Właśnie o tym chciała porozmawiać z Celią Cameron.
- Czyli Anne umarła z powodu jakichś kilku marnych funtów?
- Nie. To był tylko wierzchołek góry lodowej. Ziarnko do ziarnka. W sumie mówimy o ogromnych kwotach. Na przykład koszt założenia monitoringu w szkole był faktycznie sporo mniejszy.
- Jak długo to trwało?
- Jeszcze ustalamy, ale na pewno wiele lat.
- Dlaczego zabiła praktycznie na oczach ludzi, a nie gdzieś po kryjomu?
- Nauczyciele wchodzą i wychodzą z pokoju nauczycielskiego. Im więcej ludzi, tym więcej podejrzanych. O to jej chodziło.
- Czyli to ona przywołała Charlesa Hammera, tego ucznia?
- Tak. Po pierwsze kolejna podejrzana osoba, a poza tym i to chyba nawet ważniejsze, był jej potrzebny z powodu swoich nadzwyczajnych zainteresowań chemią. Sam bogu ducha winny, miał odciągnąć od niej uwagę. Przynajmniej do czasu jej wyjazdu za granicę. Miała już bilet na samolot. Planowała uciec do ...
Nagle zadźwięczała komórka nadinspektora. Niechętnie rzucił okiem na wyświetlacz.
- To posterunkowy White. - powiedział Peter do Penelope, a potem zaczął rozmawiać przez telefon. - Słucham was, White … Kto zgłosił? … Co skradziono? … Dużo tego było? … Sporo … Nie, zaczekajcie na mnie, zaraz będę. - Peter rozłączył się i popatrzył na Penelope. -  Znasz posterunkowego White'a. Wiesz, że nie mogę zostawić go samego?
- Tak. - kiwnęła głową Penelope.
- Podają tu niezłą kawę. Powtórzymy to kiedyś? – spytał Peter.
- Chętnie.

Olga Walter