- Sir, dzwonią
ze szkoły. Łączę do pana – posterunkowy White już chciał odłożyć słuchawkę, gdy
nadinspektor Peter Wilson zapytał:
- W jakiej
sprawie i kto dzwoni?
- Ojej, nie wiem – odpowiedział zniecierpliwiony posterunkowy. – To znaczy dzwoni panna Penelope
Hoff, dyrektorka, ale nie chciała mi powiedzieć, o co chodzi.
- Łączyć ... Nadinspektor
Peter Wilson, słucham.
- Dzień dobry,
nadinspektorze. Nazywam się Penelope Hoff, jestem dyrektorem szkoły w Lichtown.
- Co możemy dla pani
zrobić, pani dyrektor?
- Chciałabym zorganizować
dla uczniów pogadankę o bezpieczeństwie w czasie wakacji. Zostały jeszcze dwa tygodnie
do końca roku szkolnego, więc może udałoby się ...
- Nie ma
problemu, poproszę posterunkowego White’a. Który dzień byłby dla państwa
wygodny?
- Widzi pan ... ja
znam posterunkowego ... – Penelope Hoff robiła wrażenie zakłopotanej. – Jego
dzieci chodzą do naszej szkoły ... Czy myśli pan, że ... że być może ... tę
pogadankę ... to mógłby kto inny ...
- Rozumiem –
westchnął nadinspektor. – Niestety sierżant Black jest na urlopie i wraca dopiero
za ... dwa ... tak za dwa tygodnie. Cóż ... znajdę trochę czasu – nadinspektor
zajrzał do kalendarza na biurku. – Wtorek, w przyszłym tygodniu. Odpowiada
państwu?
- Wspaniale! –
ucieszyła się Penelope Hoff.
- O dziesiątej?
- Wspaniale! –
powtórzyła. – Czekamy na pana, nadinspektorze.
XXX
- Sir, dzwonią
ze szkoły. Łączę do pana – posterunkowy White już chciał odłożyć słuchawkę, gdy
nadinspektor Peter Wilson powiedział:
- Przecież uzgodniłem
z panną Hoff, że przyjdę z pogadanką. Nawet termin ustaliliśmy.
- Sir, obawiam
się, że ona w innej sprawie. Lepiej niech pan odbierze.
- Nadinspektor
Peter Wilson, słucham.
- Dzień dobry,
nadinspektorze. Mówi Penelope Hoff. Jedna z nauczycielek została
zamordowana.
- Proszę
powtórzyć. Nie jestem pewny, czy dobrze usłyszałem.
- Jedna z nauczycielek,
Anne Brook, została zamordowana – powtórzyła wolniej Penelope Hoff. – Rozmawialiśmy
w pokoju nauczycielskim, a ona nagle osunęła się z krzesła. Nie żyje.
- Skąd ta pew...
- Jestem po
kursie pierwszej pomocy. Nadinspektorze … Jej herbata ma zapach gorzkich migdałów.
- Zaraz będę w
szkole – nadinspektor rozłączył się i zaklął siarczyście.
- I co, Sir? –
spytał posterunkowy, wchodząc do gabinetu nadinspektora.
- White, zostajecie sami na posterunku.
XXX
Nadinspektor Peter Wilson i Penelope Hoff wyszli z pokoju nauczycielskiego, gdzie technicy kończyli oględziny.
Nadinspektor rozejrzał się po szkolnym korytarzu.
- Widzę kamery. Monitoring działa?
- Musi działać. –
potwierdziła Penelope Hoff. – Kosztował majątek. Zapraszam do mojego gabinetu. Tam
może pan przejrzeć nagrania.
Idąc za panną
Hoff, nadinspektor zapytał.
- Od dawna
kieruje pani szkołą?
- Dopiero od roku.
Ciężka praca, staram się utrzymać poziom nauczania, z którego od lat słynie
ta szkoła. – odpowiedziała z dumą. – Wielu absolwentów kontynuuje naukę na najlepszych
uniwersytetach. Robią kariery. A może pana zainteresuje, że jeden z uczniów
z wcześniejszego rocznika pracuje w Scotland Yardzie. Nie pamiętam
nazwiska, musiałabym sprawdzić dokumentację. Może pan go zna?
- Nawet dość dobrze. Myślę, że chodzi o mnie.
- Ale ...
- Musiałem
wrócić do Lichtown z przyczyn osobistych.
- Rozumiem.
Nadinspektorze, proszę usiąść przy moim biurku. Już włączam
komputer. Napije się pan herbaty?
- Wolałbym kawę,
jeśli to nie kłopot.
Penelope Hoff podeszła
do bocznego stolika i włączyła czajnik.
- Niestety nie
mogę zaproponować niczego lepszego. – powiedziała, trzymając w dłoniach słoik
kawy rozpuszczalnej.
Nadinspektor
rzucił okiem na opakowanie i uśmiechnął się.
- Moja ulubiona.
Pani dyrektor, proszę oglądać nagrania ze mną. Powie mi pani, kto jest kto.
- Oczywiście.
Panna Hoff postawiła
na blacie dwa kubki z kawą i usiadła na krześle po drugiej stronie biurka.
- Jak pani
myśli, dlaczego ofiara nie poczuła dziwnego zapachu herbaty?
- Wczoraj
padało. Przeziębiła się. Dziś od rana widziałam ją z chusteczką do nosa.
- Jak
przygotowywana jest herbata dla nauczycieli?
- W dużym
imbryku, wspólna dla wszystkich.
- Nikt więcej
nie został otruty, więc to nie herbata. A filiżanki?
- Każdy ma
swoją.
- Gdzie je
trzymacie?
- We wspólnej
szafce.
- Zamykanej?
- Tak, zamykanej
po lekcjach. Rano pierwszy nauczyciel, który przyjdzie otwiera ją. Każdy ma
swój klucz.
- Wie pani, kto
zamykał szafkę wczoraj?
- Właśnie Anne
Brook, ofiara. Zamykała przy mnie. Wychodziłyśmy razem ostatnie. Proszę
sprawdzić na wczorajszym nagraniu.
Nadinspektor
cofnął nagranie do poprzedniego dnia.
- Rzeczywiście,
wychodzą panie razem z pokoju nauczycielskiego. Przewinę jeszcze wieczór i
noc na podglądzie.
Nadinspektor
uważnie wpatrywał się w monitor.
- I co? –
spytała Penelope Hoff.
- Nikogo ... nikogo
... jest.
- Kto? O której?
– Penelope Hoff odstawiła kubek.
- 8.30 rano. To Anne
Brook, czyli nikt nie umieścił trucizny w filiżance wcześniej niż dziś rano.
Zastanawia mnie, że Anne wyszła ostatnia i przyszła pierwsza. Jest pani tym
zdziwiona?
- Zdarzało jej
się już. Ale, wie pan, właśnie wczoraj poprosiła mnie o rozmowę. Spytała, czy
dziś znajdę dla niej trochę czasu. Mówiła, że musi jeszcze coś sprawdzić. Może
dlatego przyszła wcześniej.
- Powiedziała, o
czym planuje rozmawiać?
- Niestety nie.
- Wróćmy do
nagrań, weźmy pod uwagę te z dzisiejszego poranka.
Nadinspektor
wskazał na monitorze kilka osób wchodzących razem do pokoju nauczycielskiego.
- Kto to?
- Nauczycielka
francuskiego Chantelle Tussaud, nauczyciel angielskiego Andrew Brook, mąż
ofiary oraz szkolna księgowa Celia Cameron i ... ja.
- A ten młody
człowiek? – nadinspektor zauważył postać otwierającą drzwi chwilę potem.
- Charles Hammer.
Przyszedł, gdy byliśmy w pokoju. Podszedł do mnie i spytał, czego sobie życzę.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi, a on powiedział, że to przecież ja zadzwoniłam
do niego i kazałam mu przyjść. Nic podobnego, nadinspektorze. Dziwna sprawa.
- Co o nim
wiadomo?
- Dobrze
wychowany, świetny uczeń.
-
Zainteresowania?
- Mógłby nie
wychodzić z gabinetu chemicznego. Chce studiować chemię. Waha się jeszcze
tylko, czy na uniwersytecie Oxford czy Cambridge.
- Proszę? –
nadinspektor Wilson był zaintrygowany.
- No cóż, ja
uważam, że Oxford ... Och! Myśli pan, że to on, nadinspektorze?
- Nie wiem.
Miałby powód, żeby zabić nauczycielkę ... czego uczyła?
- Matematyki. Wątpię.
Ze wszystkich przedmiotów miał bardzo dobre oceny, również z matematyki.
- Podchodził do
stołu?
- Nie, stałam
wtedy przy samych drzwiach do pokoju, a rozmawiał tylko ze mną i od razu
wyszedł.
- Sprawdzę
... Faktycznie już wychodzi. W takim razie nie będziemy się nim zajmować. A czy
pozostali mieli sposobność, żeby niepostrzeżenie umieścić cyjanek w filiżance
ofiary?
- Myślę, że bez
problemu. Gdy weszliśmy, każdy zajął się swoimi sprawami, Andrew opowiedział
jakiś żart, było trochę śmiechu i rwetesu, ktoś wyjął z szafki filiżanki ...
- Kto?
- Nie wiem, najpierw
rozmawiałam z Charlesem Hammerem, a potem podeszłam do okna i dłuższą
chwilę byłam odwrócona tyłem do pozostałych. Spoglądałam na ławki przed szkołą,
chyba trzeba będzie je odmalować.
- Przyjmijmy
założenie, że śmierć Anne Brook nie była przypadkowa. Pokłóciła się z którymś
z nauczycieli?
Penelope Hoff odpowiedziała
od razu.
- Nie mogę mieć
pewności, ale w każdym razie mnie nic o tym nie wiadomo.
- Jakie to było
małżeństwo? – zadał kolejne pytanie nadinspektor.
- Chodzi panu o
Anne i Andrew? – upewniła się Penelope Hoff. - To ona była przywódcą tego stada.
Trzymała go pod pantoflem, ale on robił wrażenie zadowolonego. Nigdy nie słyszałam
z jego ust słowa skargi na żonę.
- Jak objawiało
się to trzymanie pod pantoflem?
- Często go
strofowała, nawet przy nas, a poza tym nigdy nie miał przy sobie pieniędzy. Gdy
czasem robiło się jakąś składkę, to zawsze ona wykładała gotówkę. Zresztą
bardzo niechętnie. O wszystkim w domu ona decydowala, do której szkoły pójdą
dzieci i który dżem kupić. On się nie skarżył. Ani słowem.
- A ta księgowa?
- Znam ją
dopiero od roku, ale robi na mnie wrażenie solidnej osoby. Wprowadza mnie
powoli we wszystko. Może wolałabym tylko, żeby robiła to szybciej.
- To znaczy?
- Nie miałam
możliwości zapoznać się jeszcze ze wszystkimi dokumentami.
- Księgowania,
faktury, itp?
- Tak. Mam
nadzieję, że zdąży przed swoją emeryturą.
- Kiedy odchodzi?
- Jeszcze tylko w
przyszłym roku szkolnym pracuje z nami.
- Czy to coś
nadzwyczajnego, że przyszła do pokoju nauczycielskiego?
- Nie, często
wpadała do nas na herbatę przed lekcjami i w czasie przerwy.
- Panno Hoff,
czy ...
- Pyta pan, czy ja
miałam powód zabić? - spytała kobieta.
Nadinspektor
przytaknął.
- Nie miałam
powodu i nie zabiłam, ale pan tego nie wie.
- Niestety, nie. – nadinspektor bezwiednie wyjął papierosa z paczki.
- Nadinspektorze
... – powiedziała cicho Penelope Hoff.
- Tak?
- Tu nie wolno palić.
- Oczywiście,
przepraszam.
XXX
- Dziękuję, że
pan przyszedł – nadinspektor Wilson wskazał wchodzącemu krzesło.
- Co chciałby pan
wiedzieć? - siadając, Andrew Brook spojrzał wymownie na posterunkowego White‘a.
- White,
wracajcie do dyżurki – nadinspektor wydał polecenie posterunkowemu, a potem
zwrócił się z pytaniem do Andrew Brooka. – Czy ostatnio żonie przydarzyło
się coś niezwykłego, może nieprzyjemnego?
- Postawiła
kilku uczniom niskie oceny na koniec roku. Bardzo to przeżywała.
- Pytam o coś
związanego z osobami obecnymi w dniu jej śmierci w pokoju nauczycielskim.
- Przepraszam,
jestem rozkojarzony.
- Zacznijmy może
od pana.
- To raczej Anne
bywała dla mnie nieprzyjemna. – mężczyzna smutno się uśmiechnął. – Ale to
dlatego, że brała sobie na głowę za dużo obowiązków, a ja nie potrafiłem
dotrzymać jej kroku. Mówiła, że sama wszystko zrobi najlepiej. I tak było.
- A ta
nauczycielka francuskiego?
- Bardzo sympatyczna.
Po zakończeniu roku szkolnego wracają z mężem do Francji. Ona jest w ciąży.
- Pani dyrektor?
- Chyba pan
żartuje, że pan w ogóle pyta. Dusza człowiek. Świetnie wpasowała się w naszą
małą społeczność. Dzieciaki ją uwielbiają. Poza tym doskonale kieruje tym
przybytkiem. Kto został?
- Księgowa.
- Żona mówiła
ostatnio przy kolacji, że musi z Celią o czymś porozmawiać.
- Wie pan o co
chodziło?
- Nie pytałem.
Ale na pewno nie o fatałaszkach. Moja żona to był umysł ścisły. Tylko liczby ją
interesowały.
XXX
Policjanci
zaparkowali przed skromnym domem przy jednej z bocznych ulic Lichtown. Po
chwili nadinspektor Peter Wilson dzwonił do drzwi.
- Przyjechał
mnie pan aresztować? – spytała Celia Cameron, stojąc w progu.
- Mamy nakaz
przeszukania pani domu i biura – odpowiedział nadinspektor.
XXX
- Znaleźliśmy
sporo gotówki i cyjanek – powiedział szeptem nadinspektor Wilson, a podchodzącego
kelnera poprosił głośniej o dwie kawy.
Penelope Hoff usiadła
wygodniej przy kawiarnianym stoliku i westchnęła.
- Będę się teraz
gęsto tłumaczyć przed przełożonymi. Robiła naprawdę dobre wrażenie, a tu nie
dość, że oszustka, to jeszcze morderczyni.
- Myślę, że
nawet gdybyś patrzyła jej na ręce ... – nadinspektor zreflektował się, że
odezwał się zbyt poufale. – Przepraszam.
- Będzie mi
bardzo miło, przejdźmy na ty. Mam na imię Penelope.
- Peter –
uśmiechnął się nadinspektor. – Tak ..., więc nawet gdybyś patrzyła jej na ręce,
prawdopodobnie nic byś nie zauważyła. Nasi spece głowią się nad dokumentami już
któryś dzień i dopiero teraz zaczynają odkrywać sposoby jej działania.
- W takim razie
w jaki sposób Anne coś odkryła, była tylko nauczycielką, a nie biegłym
z zakresu księgowości?
- Poprosiliśmy Andrew
Brooka o notatnik żony. Okazało się, że miesięczne składki na emeryturę wydały jej
się odrobinę za wysokie. Właśnie o tym chciała porozmawiać z Celią Cameron.
- Czyli Anne umarła
z powodu jakichś kilku marnych funtów?
- Nie. To był
tylko wierzchołek góry lodowej. Ziarnko do ziarnka. W sumie mówimy o ogromnych
kwotach. Na przykład koszt założenia monitoringu w szkole był faktycznie sporo
mniejszy.
- Jak długo to
trwało?
- Jeszcze ustalamy,
ale na pewno wiele lat.
- Dlaczego zabiła
praktycznie na oczach ludzi, a nie gdzieś po kryjomu?
- Nauczyciele
wchodzą i wychodzą z pokoju nauczycielskiego. Im więcej ludzi, tym więcej podejrzanych.
O to jej chodziło.
- Czyli to ona
przywołała Charlesa Hammera, tego ucznia?
- Tak. Po
pierwsze kolejna podejrzana osoba, a poza tym i to chyba nawet ważniejsze, był
jej potrzebny z powodu swoich nadzwyczajnych zainteresowań chemią. Sam
bogu ducha winny, miał odciągnąć od niej uwagę. Przynajmniej do czasu jej
wyjazdu za granicę. Miała już bilet na samolot. Planowała uciec do ...
Nagle zadźwięczała
komórka nadinspektora. Niechętnie rzucił okiem na wyświetlacz.
- To
posterunkowy White. - powiedział Peter do Penelope, a potem zaczął rozmawiać przez telefon. - Słucham was, White … Kto zgłosił? … Co skradziono? … Dużo tego było? … Sporo … Nie, zaczekajcie na mnie, zaraz będę. - Peter rozłączył się i popatrzył na Penelope. - Znasz posterunkowego White'a. Wiesz, że nie mogę zostawić go samego?
- Tak. - kiwnęła głową Penelope.
- Podają tu
niezłą kawę. Powtórzymy to kiedyś? – spytał Peter.
- Chętnie.
Olga Walter