piątek, 23 września 2016

25. "Tartufo"

- Smakowało państwu? – spytał kelner, uśmiechając się sympatycznie.
- Bardzo dobre – odpowiedział Peter Wilson.
- Przepyszne – dodała Penelope Hoff.
- Masz jeszcze na coś ochotę? – spytał Peter.
- Nie, dziękuję.
- Poproszę o rachunek.
- Świetne miejsce – powiedział Peter, gdy on i Penelope wyszli z restauracji. – Nie byłem tu wcześniej. Wpadniemy w przyszłym tygodniu? – Peter spojrzał na Penelope zachęcająco.
- Z przyjemnością – odpowiedziała Penelope, a po chwili dodała. – Wiesz, trochę się obawiałam, gdy zaproponowałeś "Tartufo", bo byłam tu już kiedyś i jedzenie było okropne. Ale to, co dzisiaj zaserwowali, to najwyższa klasa.
- Widocznie mają nowego kucharza.

XXX

- Dzień dobry, Sir. Widziałem pana wczoraj. Bardzo dobry wybór – posterunkowy White mrugnął porozumiewawczo, gdy wszedł rano do gabinetu nadinspektora Wilsona.
- Cześć, White. Faktycznie, świetnie się spisuje.
- Jakbym tak o żonce powiedział, to bym do roboty z podbitym okiem przyszedł.
- Ja mówię o moim nowym samochodzie. A wy o czym, White?
- O pannie Hoff, oczywiście. Jest prawie tak samo mądra jak mężczyzna. Pasuje do pana – powiedział z uznaniem posterunkowy White.
Nadinspektor się uśmiechnął.
- Z czego pan się śmieje, Sir? Przecież prawdę mówię, co nie, Black? – posterunkowy spojrzał na sierżanta w oczekiwaniu na potwierdzenie, ale Black nic nie powiedział i aż się trząsł cały ze śmiechu.
- Nie wiem, co was tak śmieszy - powiedział obrażonym tonem White. - Idę na patrol, Sir.

XXX

Posterunkowy White wbiegł do gabinetu nadinspektora Wilsona i zaczął mówić z przejęciem:
- Sir, dzwonią z tej włoskiej knajpy, co pan tam ostatnio z panną Hoff był na kola ...
- Do rzeczy, White – nadinspektor Wilson właśnie przypalał sobie papierosa.
- Zaraz przy tylnym wejściu mają trupa. To ich kucharz, Giuseppe Stro-coś-tam.
- Giuseppe Strozzapreti. Cholera, mam na dzisiaj rezerwację.
- Zamówi pan u Chińczyka, Sir.

XXX

- Proszę, prezencik dla pana, nadinspektorze – patolog podał nadinspektorowi Wilsonowi foliową torebkę z zakrwawionym narzędziem zbrodni. – Moja żona używa takiego noża do filetowania ryb. Tylko niech się pan nie pokaleczy, he, he.

XXX  

- Dziękuję, że się pan do nas pofatygował. – nadinspektor Peter Wilson wskazał Theo Collinsowi miejsce naprzeciw swojego biurka i od razu zadał pytanie.
- Od jak dawna jest pan właścicielem restauracji „Tartufo“?
- Założyłem ją rok temu.
- Co pan robił wczoraj?
- W które wczoraj?
Mężczyzna dostrzegł zdziwienie na twarzy nadinspektora.
- Wie pan, ja dwie noce nie spałem ... przez to wszystko ... knajpa zamknięta ... ech ... Mógłbym zapalić?
Nadinspektor kiwnął głową i Theo Collins wyjął z kieszeni wymiętą paczkę.
- Pusta, niech to szlag. – powiedział ze złością i zaczął się rozglądać nerwowo po gabinecie nadinspektora.
- Proszę. – nadinspektor poczęstował mężczyznę papierosem i podał mu ogień.
Theo Collins zaciągnął się kilka razy zanim zaczął mówić.
- To był prawdziwy szef kuchni, u niego wszystko musiało być na najwyższym poziomie. Pierwsza gwiazdka Michelin to była kwestia czasu. Zacząłem po cichu marzyć, że może w mojej knajpie mu się to uda. – Theo Collins westchnął z żalem. - Tak ... więc, o co pan pytał, nadinspektorze?
- Co pan robił wczoraj?
- To może ja zacznę od przedwczoraj ... Udany wieczór. Jak co dzień ... to znaczy mam na myśli od czasu, kiedy udało mi się sprowadzić Giuseppe. Świetny kucharz, nawet w dni powszednie zapełniał salę. A co dopiero w sobotę. Przez całą noc też normalnie, dopiero rano pomywacz go znalazł ... za śmietnikiem ... pociętego ...
- Czy Giuseppe Strozzapreti był konfliktowy?
- Ogląda pan programy kulinarne w telewizji?
- Nie.
- Pewnie w ogóle nie ogląda pan telewizji. Jakby pan oglądał, nadinspektorze, to nie pytałby się pan, czy szef kuchni był konfliktowy. Katorżnicza praca, przekleństwa, wyzwiska. Tak to jest. Ale przychodzi mnóstwo gości, zostawiają mnóstwo kasy, w tym napiwków, więc wszystkim nam zależy.
- Nawet pomywaczowi?
- Jemu też na koniec dnia zawsze coś kapnie.
- Proszę się nie obrazić, że spytam, ale znakomity kucharz, czy raczej szef kuchni, bo to pewnie różnica ...
- Ogromna. Nie każdy kucharz to ...
- Oczywiście. Jak udało się panu namówić Giuseppe, żeby zechciał pracować w niewielkiej miejscowości, o której mało kto słyszał?
- Bez trudu i żeby pan wiedział, jaki ja byłem tym zdziwiony. Uderzyłem do niego w desperacji. Liczyłem bardziej na to, że mi kogoś poleci.
- Czy jakoś uzasadnił swoją decyzję?
- Powiedział, że jest zmęczony i chce uciec od zgiełku wielkiego świata. Dosłownie tak powiedział.
- Kto przedtem był u pana szefem kuchni ... kucharzem?
- Niejaki Olof Gustaffson. – powiedział Theo Collins z niechęcią.
- Szwedzki kucharz?
- Tak. – Theo Collins przewrócił oczami. – W każdym znaczeniu.

XXX

- I co panu Szwedzi powiedzieli, Sir? – spytał sierżant Black, gdy nadinspektor Wilson odłożył słuchawkę służbowego telefonu.
- Jeszcze nie przesłuchali tego Gustaffsona, ale nie będzie trzeba. Prosto z Lichtown wyjechał do Szwecji i prawie od razu zamustrował jako kucharz. Pływa od pół roku bez przerwy, dopiero w przyszłym tygodniu schodzi na ląd.
- Sir, a on to w ogóle umie gotować? Raz byłem w tej restauracji i powiedziałem sobie, że nigdy więcej.
- Nie bez powodu Theo Collins wymienił go na Giuseppe Strozzapretiego.
- Dobrze, że nie pływam na tym statku.

XXX

- Jak długo jest pan kelnerem w „Tartufo“? – spytał nadinspektor Paula Fenwicka.
- Od początku, czyli jakiś rok.
- Czy zmiana kucharza miała dla pana znaczenie?
- Ależ kluczowe. – odpowiedział kelner ze zdziwieniem, jakby zapytano go o sprawy oczywiste. – Przy Giuseppe napiwki były lepsze. Co ja mówię?! Dopiero przy Giuseppe zaczęły się napiwki. I to jakie! Bo wcześniej, to... – machnął ręką. – A tak w ogóle, dlaczego mnie pan przesłuchuje? Jestem podejrzany?
- A jest pan?
- O, nie, nie, nie! Po stokroć nie! Za te napiwki, to mógłbym Giuseppe na rękach nosić. Zresztą pozostali pracownicy również. Po co miałbym go zabijać? Bez sensu.
- A ten, co patroszy ryby?
- Danny Hinch? Nie sądzę. – odpowiedział kelner z lekkim wahaniem. – A co? To jego nożem ... ktoś ...? – kelner udał, że wpycha nieistniejący nóż w swoją klatkę piersiową.
Nadinspektor się nie odezwał.
- Czyli tak. – kelner sam odpowiedział na swoje pytanie i od razu dodał. – Danny to spokojny chłopak, ma żonę ... dziecko mu się niedawno urodziło. Haruje jak wół, musi sam na wszystko zarobić. I niech pan mnie dobrze posłucha, nadinspektorze. – ton kelnera był pouczający. – To, że ktoś w robocie nożem macha, i to dobrze macha, to jeszcze nie znaczy, że biega po ulicach i ludzi morduje.

XXX

- Wiecie co, panowie? Jak to jest, że taka gwiazda jak ten Giuseppe zaszywa się w takiej dziurze jak Lichtown? – nadinspektor spojrzał na posterunkowego i sierżanta.
- Pan też tu przyjechał z Londynu, bo taka sytuacja była. – powiedział sierżant Black.
- No właśnie, o tym mówię. Jaka była sytuacja tego Giuseppe?
- On to Włoch, a mnie się Włochy od razu z mafią kojarzą. Wie pan, Corleone, Sycylia i w ogóle. Może uciekał przed jakimś Don Vito? – zasugerował sierżant.
- Zbyt proste rozwiązanie, a nie każdy Włoch to mafioso ... mam nadzieję.
- Taaa ... – westchnął rozczarowany Black.
- Jakiś inny pomysł? White? – nadinspektor zerknął na milczącego dotąd posterunkowego.
- A może to przypadkowa ofiara, Sir? - odpowiedział oparty o framugę posterunkowy.
- Mówcie dalej, White. – zachęcił podwładnego nadinspektor.
- Ale, co? Co mam mówić?
- Rozwińcie swój pomysł.
- To już koniec. – wzruszył ramionami White.
- Mandaty ściągnięte? - spytał rozczarowany nadinspektor.
- Jeszcze mi dwa zostały. Już idę, Sir. – posterunkowy nie czekał, aż go przełożony odeśle do znienawidzonego zajęcia.
Gdy posterunkowy wyszedł, nadinspektor powiedział do Blacka:
- Może White ma rację. W co był ubrany Giuseppe w chwili śmierci? W tę wielką czapę i jakiś fartuch?
- Nie, był już po cywilnemu.
- No właśnie. Mógł oberwać nie za swoje grzechy. Dostał w plecy. To mogła być przypadkowa ofiara. – zastanawiając się, nadinspektor oparł się wygodniej o blat biurka.
- Sir, a pan zauważył, że kelner o niczym innym, jak o forsie gada?
- Fakt i co w związku z tym?
- Ja to bym go dokładnie sprawdził.
- Jeszcze tu siedzicie? Do roboty, Black.

XXX

- Nasz kelner Paul Fenwick siedział w więzieniu, Sir! A taka gładka buzia. Kto by pomyślał? – sierżant Black z miną zwycięzcy wszedł do gabinetu nadinspektora Wilsona.
- Tak, tak. Jesteśmy w domu ... – powiedział do Blacka nadinspektor, odkładając komórkę na biurko.
- Pan też już coś wie? – spytał rozczarowany Black. – A to, że on za okradanie swojego poprzedniego pracodawcy siedział? Był menadżerem i ...
Nadinspektor przerwał sierżantowi:
- Dzięki, Black. Dobrze się spisaliście. A przed chwilą dzwonili z Pleading. Skończyli sprawdzać to, co było w domu Giuseppe. Powiedzieli, że między innymi znaleźli notatnik z jego przepisami kulinarnymi, no to nie zajęli się tym w pierwszej kolejności, ale jak się potem zaczęli wczytywać, to się okazało, że Giuseppe robił przy okazji inne zapiski, na przykład takie, że on i Paul Fenwick znali się wcześniej, wpadli tu na siebie przypadkiem, że Giuseppe wiedział, że Fenwick był w więzieniu i za co.
- Giuseppe szantażował Fenwicka! – krzyknął podekscytowany Black.
- Chłopaki mówią, że nie. Giuseppe pisze w tym swoim notatniku, że zapewniał kelnera, że nie zdradzi jego tajemnicy, że sam chce świętego spokoju, że potrzebuje roku, żeby odpocząć, opracować nowe przepisy i wrócić na londyński rynek, ale ...
- Kelner był nerwowy i jednak się bał, że zostanie zdemaskowany. Tak było, Sir?
- Myślę, że tak.
- Kelner zabił, a nam mydlił oczy napiwkami. A jeszcze chciał w to wrobić tego chłopaka, co ryby patroszy. Szubrawiec jeden, psia go mać.

XXX

- Gdzie dzisiaj jemy? – spytał Peter.
- Jest taka hinduska knajpka przy rynku - powiedziała Penelope. - Co o niej sądzisz?
- Znam. Chodźmy zanim zamordują kucharza.

Olga Walter